spacer! W życiu nie myślałam, że się czymś tak przyjemnym można tak umęczyć! Taki spacer to jest mega frustrujący, Zanim się pozbieramy tj ubiorę Tośkę, ubiorę siebie, rozbiorę Tośkę i rozbiorę siebie bo krzyczy o cyca, dam cyca, przewinę na wszelki wypadek i ponownie ubiorę, zgarnę w fotelik lub na ręce, zamknę drzwi jedną ręką, wrócę się do domu bo czegoś zapomniałam i znowu powtórzę procedurę zamykania drzwi... zejdziemy, trafimy do klatki obok do wózkarni, wytargamy wózek (O dzięki Ci Aniu, że ustawiasz go na przedzie!) załadujemy do wózka, wyjedziemy wózkiem... Spacer naście minut i zaraz kupa, za chwile jeść i bieg do domu bo Tośka krzyczy że ją cały Nowy Świat i okolica słyszy... Żeby było wygodniej to oczywiście przy udogodnieniach do zjazdu wózkiem musi stać samochód (chyba zanabędę drogą kupna naklejki z karnym ku**sem...) jak już dotrę pod dom to powtórka procedury z wózkarnią a Toś wrzeszczy w tym czasie na całego... Na Bemowie to bym do wózka wpakowała w domu -