same atrakcje

mi Tośka funduje będąc jeszcze po tamtej stronie brzuszka.

01.02.2013r godzina 7 rano idę sobie kulturalnie na KTG a ta co? a Ona tachykardię 180-200.
Z polikliniki spacerkiem na izbę przyjęć na Karowej i kolejne ktg - wyniki dalej takie same.... no to przyjęli do szpitala...
stres, panika.. mój M prosto z pracy do, której ledwo co zdążył wejść bo godzina wczesna, jedzie do domu po torby (na szczęście spakowane) i pędem do mnie do szpitala...

Sprawdził się niesamowicie, wsparcie ogromne! Upiera się od początku, że chce być przy porodzie - teraz ja już też jestem pewna, że chce żeby przy mnie był :)

Przegłodzili przez 6h, żeby zrobić test oksytocynowy, który trwał kolejne 4h z kawałkiem (głodzili w sumie 15h) i który na całe szczęście wyszedł ok...
Przetrzymali mnie do poniedziałku do jakiejś 13-14 i wypuścili do domu. Oczywiście cały czas pod ktg i co? I wyniki w szpitalu wszystkie w normie czyli około 140. Tosiaczek chyba stwierdził, że mama sobie musi poleżeć.
Ciekawe to było doświadczenie, tym bardziej, że na Karowej nie ma miejsc na patologii, więc spędziłam ten czas na bloku porodowym.. już wiem na pewno, że każdy poród jest inny!
Położne na Karowej? Każda świetna i sympatyczna! Mniej się boję porodu dzięki poznaniu otoczenia.
Do tego na sali trafiło mi się świetne towarzystwo to i nudno nie było ;)

Teraz każde ktg w poliklinice to nowy stres - wrócę do domu czy znowu tam zostanę... ale jeszcze tylko tydzień.
Na 16.02 skierowanie do szpitala i będą Tosiaka "siłą" wywoływać na tą stronę brzuszka... no chyba, że do tej pory postanowi wyjść samodzielnie, ale chwilowo się nie zapowiada. Zobaczymy...
Ogólnie jest ciekawe ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rodzicielski niezbędnik internetowy - aktualizacja po 3 latach