Nadwrażliwość czy bezpieczeństwo?

Zapakowałam jakiś czas temu progeniturę w kask. Thudguard się nazywa.


Usłyszałam, że jestem nadwrażliwa, nadopiekuńcza i ogólnie szalona.
I żeby dzieci w takie rzeczy pakować?
Że jak my byliśmy mali to nie mieliśmy takich rzeczy!

Ano nie mieliśmy, nie mieliśmy też pasów na tylnim siedzeniu, dość często hamulców w rowerze ani telefonów komórkowych do ciągłego kontaktu z otoczeniem. Przeżyliśmy - owszem.

Nie wiem jak Wy - ja miała więcej szczęścia niż rozumu i fakt braku większego uszczerbku na zdrowiu uważam, za istny cud!

A pakowanie córki w różnego rodzaju gadżety uważam dodatkowo, że świetną rozrywkę - bo czy nie wygląda w tym uroczo? :)

Kask jest leciutki, waży około 100g. 
Ma 30 otworów wentylacyjnych - stanowczo zbyt mało. Gdy zdejmujemy po większych szaleństwach, włosy Tośki są wilgotne.
Przeznaczony jest dla dzieci od ok. 7m. do 2 lat. Nam przydał się wcześniej bo Toś zaczęła wcześniej raczkować.

Zapewne zastanawiacie się po co?
Jeśli macie spokojne potomstwo, które nie próbuje wstać od 1 tygodnia życia to jest absolutnie zbędny!
Jeśli macie takiego potwora jak my - polecam, zalecam a nawet nakazuję.
Dla bezpieczeństwa maleństwa, a zwłaszcza dla spokoju Waszego. Bo niewiele jest gorszych rzeczy na tym świecie niż  płacz bólu własnego dziecka...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pełnia szczęścia